Marihuana leczy?

Marihuana leczy? Z Profesorem Jerzym Vetulanim, psychofarmakologiem i neurobiologiem  z Instytutu Farmakologii Polskiej Akademii Nauk, autorem licznych  publikacji z dziedziny neuronauk, rozmawia Zuzanna Konarska

Panie Profesorze, tetrahydrokannabinol – co to takiego?

Tetrahydrokannabinol, dokładniej 9-delta-tetrahydrokannabinol, znany jako THC, jest najważniejszym pod względem ilościowym psychoaktywnym związkiem występującym w konopi indyjskiej. Jego działanie psychotropowe wynika stąd, że w ustroju ludzkim łączy się ze szczególnymi białkami, zwanymi receptorami kanabinoidowymi, które po pobudzeniu modyfikują aktywność komórek, na których się znajdują. Receptory te poprawniej byłoby nazwać receptorami anandamidowymi, gdyż ich naturalnymi związkami pobudzającymi są szczególne przekaźniki sygnałów w ustroju, nazwane anandamidami. Pełnią one ważne funkcje w ustroju i można je nazwać “endogenną marihuaną”.

W ·jaki sposób marihuana może wpływać na zdrowie osoby z SM?

Pytanie jest dwuznaczne - czy poprawia stan chorobowy, czy pogarsza funkcjonowanie niezależne od choroby?

Pobudzenie receptorów kanabinoidowych modyfikuje szereg aktywności neuronalnych, w zasadzie powodując ich umiarkowane zahamowanie, gdyż jednym z efektów ich pobudzenia jest zmniejszenie napływu jonów wapniowych do komórki. Wapń jest konieczny dla uwalniania sygnałów chemicznych z zakończeń neuronów, skurczu mięśni gładkich i prążkowanych. U chorych z SM dochodzi do nadmiernych pobudzeń w różnych częściach systemu nerwowego, co skutkuje na przykład spastycznością - bolesnymi przykurczami mięśni. THC zawarty w marihuanie osłabiając napływ wapnia spowoduje zmniejszenie spastyczności, która jest jednym z gorszych objawów SM. Warto dodać, że wapń pełni też istotną rolę w przewodzeniu sygnałów bólowych

Istnieje przekonanie, że marihuana w SM zmniejsza ryzyko zaburzeń pamięci, pogorszenie procesów uwagowych. Czy rzeczywiście tak się dzieje?

Chyba niestety nie wpływa korzystnie. W marcu ukazała się na ten temat praca w jednym z najpoważniejszych czasopism w branży, Neurology. Upośledzenia poznawcze, które często występują w SM, są raczej nasilone u chorych stosujących marihuanę. Jednak trzeba zauważyć, że chorzy z SM od lat stosujący marihuanę i jej niestosujący mogą należeć do innych grup pod wieloma względami, choćby charakterologicznymi.

Czy faktycznie zastosowanie marihuany w leczeniu skutków SM może zmniejszyć a nawet zupełnie zredukować ból czy spastyczność?

Znane mi badania sugerują, że efekt marihuany w tym zakresie przewyższa istotnie efekt placebo, ale są też poważne studia wykazujące, że obiektywnymi badaniami stanu pacjenta nie udaje się wykazać wyższości stosowania THC. W czasopiśmie “Therapeutics and clinical risk management” z marca 2010 profesor Paul F. Smith z Uniwersytetu Otago przedstawił interesujące dane, wskazujące na wielką rozbieżność pomiędzy negatywnymi wynikami “obiektywnych” testów na spastyczność, a bardzo pozytywnymi odczuciami pacjentów. Wniosek wyciągnięty przez nowozelandzkiego uczonego jest bardzo słuszny - należy krytycznie przyjrzeć się obecnie stosowanym testom na spastyczność i zmodyfikować je tak, aby uwzględniały zmiany w samopoczuciu chorych. W mojej opinii efekt placebo jest również realnym efektem leczniczym, i wiara pacjenta, że dany sposób postępowania jest pomocny to istotny składnik terapii. Jedynie w sytuacjach, w których pacjent porzuca sprawdzoną terapię dla iluzorycznego “cudownego leku”, stosowanie placebo jest szkodliwe. Tak bywa zwłaszcza w schorzeniach nowotworowych.

Obecnie istnieje na rynku medycznym lek– produkowany na bazie marihuany. Dlaczego nie walczy się o ten preparat, tylko właśnie o marihuanę, która przecież nie będzie „czysta”, Tymczasem w przypadku produktu farmaceutycznego mamy do czynienia z określoną dawką?

Oczywiście należy również walczyć o wprowadzenie do terapii różnych produktów na bazie Cannabis, jeżeli są skuteczne. Ale zwracam uwagę, że konopie przepisywane w Kanadzie na recepty mają taki sam poziom czystości, jak różne inne produkty zielarskie dopuszczone do obiegu. Są specjalnie hodowane, w szklarniach, na hydroponikach, a otrzymywany produkt testowany jest na zawartość THC i zostaje dopuszczany tylko po spełnieniu określonych norm. No i nie fetyszyzujmy. Syntetyczne produkty otrzymywane z fabryki farmaceutycznej też mogą być zanieczyszczone. Coś takiego zdarzyło się u nas w polskiej Jelfie kilka lat temu.

Poważnie mówiąc - “brudny” produkt jest produktem uzyskanym ze źródeł nielegalnych. Legalna produkcja rozwiązałaby ten problem, które rzeczywiście słusznie bardzo przyczynia się do oporów przeciw stosowaniu marihuany.

Jakiś czas temu istniał także syntetyczny kanabinoid – nabilon. Pacjenci, którzy go stosowali obserwowali u siebie polepszenie równowagi, mniejsze skurcze mięśni, lepiej kontrolowali pęcherz. Dlaczego tego leku się już nie przypisuje pacjentom?

Nie mam pojęcia dlaczego. Na świecie nie jest wycofywany. Chyba znów nasza narkofobia.

Na jakiej podstawie możemy ustalić leczniczą dawkę marihuany?

Jak dla każdego leku - po pierwszych badaniach na zwierzętach robi się duże kontrolne badania na ludziach, obserwując dokładnie wszelkie możliwe efekty, a potem i tak wszelkie niespodziewane objawy uboczne są odnotowywane. Nawet przy uznanych lekach takich efektów jest dość sporo, wystarczy przeczytać do końca ulotkę załączaną do każdego opakowania. Badania nad lekami psychotropowymi muszą być prowadzone szczególnie dokładnie, gdyż występuje dla nich często efekt Yerkesa –Dodsona, powyżej dawki optymalnej w miarę zwiększania działają coraz słabiej.

I na zakończenie, Panie Profesorze, jeśli THC u osób chorych na SM ma wymiar pozytywny skąd tak silna frakcja przeciw legalizacji marihuany?

Jest to niewątpliwie skutek narkofobii, dominującej w naszym społeczeństwie i podsycanej często przez polityków, a z drugiej strony lękliwości i konformizmu tych lekarzy, którzy mogąc zapisać preparaty z THC (na import indywidualny z krajów Unii, gdzie są one dopuszczalne) boją się tego uczynić, przedkładając swój spokój nad dobro pacjenta. Każdy skuteczny lek, nawet jeżeli nie jest skuteczny w 100% i u 100% pacjentów, powinien by dostępny do terapii,. Oczywiście leki, których stosowanie grozi niebezpieczeństwem większego stopnia, bądź ze względu na toksyczne właściwości, bądź na możność wykorzystania do celów pozamedycznych, powinny być lekami przepisywanymi i dostępnymi tylko na recepty. Taki jest status większości skutecznych leków.

 

Zdjęcie wykorzystane w artykule wykonał L.Polcyn. 

 

czytaj więcej
 „Duchowe życie mózgu” to książka dwóch autorów – Kennetha Heilmana, który jest neurologiem oraz Russela Donda zajmującego si... czytaj więcej
Rezyliencja. Jak ukształtować fundament spokoju, siły i szczęścia[1] to książka, która zachęca do pracy nad sobą. Wbrew podty... czytaj więcej
Agnieszka Dębska W dniach 18-21 lipca odbyła się coroczna, już dwudziesta piąta edycja konferencji organizowanej przez między... czytaj więcej